Natalia Petraniuk, założycielka szkoły języka polskiego w Krakowie „Micna Mała”, korespondentka Espresso TV.

Dlaczego dana osoba zdecydowała się na przeprowadzkę?

Kraków to moja druga ojczyzna. Moi rodzice-artyści wyjechali do Polski w latach 90-tych i zostali tu na 12 długich lat – rodzice grali sztuki w teatrze mojego ojca „Dzerkało” i występowali z zespołem na Kazimierzu. Urodziłam się tutaj w Krakowie, ale poszłam do pierwszej klasy już w Kijowie. Byłam takim dzieckiem, które uwielbiało podróżować pociągiem „Kijów-Kraków”, przecierało piżamami wszystkie półki i zakochiwało się w elektrykach. Wtedy jeszcze istniało bezpośrednie połączenie między Kijowem i Krakowem. Dlatego mieszkając w Kijowie tęskniłam za Krakowem i odwrotnie. Lata szkolne spędziłam w Ukrainie, ale na studia pojechałam do Krakowa.

Wyższe wykształcenie uzyskałam na Uniwersytecie Jagiellońskim na kierunku ukrainoznawstwo. Myślę, że swoją tożsamość narodową odkryłam właśnie tutaj, gdzie miałam okazję spojrzeć na Ukrainę i nasze dziedzictwo literackie z boku, a nie „kanoniczne”. Dzięki fantastycznym nauczycielom, którzy wydobyli z nicości perły literatury o których nigdy nie słyszeliśmy w ojczyźnie i zaszczepili w nas prawdziwą miłość” do literatury. Po studiach wróciłam w Ukrainę, ponieważ uznałam, że zdobyte wykształcenie może być przydatne dla rozwoju mojego kraju.  Chociaż w rezultacie zdecydowałam się uczyć języka polskiego.

Katastrofalne nastroje u mnie zaczęły się w styczniu 2022. Ten rok stał się dla mnie rokiem granicznych emocji: przedwojenne nastroje, śmierć bliskiej osoby i otrzymanie spadku popchnęły mnie do całkowitego przewartościowania i sprawiły, że zaczęłam myśleć o przeprowadzce do Krakowa. Wróciłam przed 24 lutego, bo stęskniłam się za miastem i zaryzykowałam jechać z jedną walizką.  Oczywiście wszyscy już się martwili, że wojna nadchodzi.  

W Krakowie mam część rodziny: chrzestną matka, kolegę z którym chodziliśmy tu do przedszkola.

Jak przebiegała adaptacja w nowym środowisku kulturowym?

Za każdym razem, gdy wracam do Krakowa, jest inaczej, zwłaszcza miasto zmieniło się po 24 lutego, kiedy przybyło dużo Ukraińców. Przynieśli mi kawałek domu.

Kraków stał dla mnie jeszcze bardziej swojski. Po rosyjskiej inwazji jest to miasto, które skupiło w sobie wiele energii, niestrudzenia i nadziei ludzi, którzy ciągle coś robią, pomagają i tworzą. Nigdy nie miałam tylu przyjaciół. Moja adaptacja nastąpiła niepostrzeżenie, bo tak naprawdę ja też ciągle coś robiłam.  

Od razu zrozumiałam, jak mogę się tu przydać – uczyć Ukraińców języka polskiego.

Jakie jest jej obecne życie?

Moja szkoła „Mocna Mała” powstała w czasie pandemii, ale można powiedzieć, że ruszyła wraz z początkiem inwazji na pełną skalę.  

Zaczęłam uczyć polskiego Ukraińców w Polsce, którzy uciekali przed wojną. Po prostu czułam, że muszę to robić. Pomoc była moim naturalnym pragnieniem. Oprócz tego zaczęłam pomagać przy zakwaterowaniu ludzi i wkrótce uzyskałam status osoby w Krakowie, którą polecano wszystkim, jeśli potrzebowali nauki języka polskiego lub pomocy w zasiedleniu.

Teraz oprócz mojej szkoły „Micna Mała” prowadzę również zajęcia z języka polskiego dla uchodźców w Centrum Kultury Podgórza.  

Nasza grupa studentów stała się całkiem przyjazna, jesteśmy jak rodzina – rozmawiamy, chodzimy na basen, pijemy kawę.  

Poza szkołą pracuję nad zbiorem opowiadań w języku ukraińskim. Mam nadzieję, że zostanie wydany w ciągu roku.

Od prawie roku nagrywamy również podcasty z moim przyjacielem. To jest nasze hobby i obecnie planujemy rozwijać je w zakresie tematów przydatnych dla Ukraińców, którzy przybyli do Krakowa.  Mam też marzenie – przeprowadzić wywiady z jak największą liczbą ukraińskich pisarzy.

Jaki były oczekiwania/ marzenia od życia w Krakowie i czy oni spełniły się?

Kiedy w tym roku pojechałam do Krakowa, nie sądziłam, że nie będę mogła tak długo wracać do Ukrainy. To chyba nasze zbiorowe oczekiwanie. Teraz Kraków jest jak poczekalnia, bo jesteśmy oddzieleni od domu.

Ale tutaj marzenia się spełniają. Robię coś pożytecznego i sprawia mi to radość.  Poza tym Kraków to miasto, które nie raz było dla mnie łaskawe. To miasto, w którym spełniają się marzenia. Uwierz mi.  Nic dziwnego, że wygląda tak bajecznie.  Teraz najważniejsze jest to, aby spełniło się nasze główne marzenie i nastał pokój.

Jakie miejsce zajmuje dla ciebie Ukraina?

Ukraina jest przykładem bezwarunkowej miłości. W końcu bezwarunkowa miłość jest cicha, w kurzu i bez jasnych haseł.  Pamiętam, jak pojechałam na wakacje autobusem do Kijowa, aby odwiedzić moich krewnych. Sąsiadką była bardzo modnie ubrana młoda dziewczyna. Rozmawiałyśmy w dziewczęcy sposób.  Pokazywała nowe buty i pokazywała zdjęcia. Kiedy przekroczyłyśmy granicę i pojawiły się pierwsze ukraińskie pejzaże, gorzko wykrzyknęła: Popatrz! Znowu ta dupa!Nienawidzę Ukrainy”.

Wiesz, ja kiedyś studiowałam ukrainoznawstwo na Uniwersytecie Jagiellońskim. Zapytano mnie dlaczego, bo to nonsens wybierać taki kierunek za granicą. A dla mnie i taty to było idealne połączenie, bo mogliśmy studiować literaturę ukraińską w Krakowie i nie tęsknić za domem. I właśnie w Krakowie to uczucie, o którym mówiliśmy, stało się świadome i dojrzałe. To jest taki paradoks.

„Ukraińskie marzenia” to dokumentalny projekt fotograficzny o migracji Ukraińców do Krakowa, jako miejsca, w którym jest więcej możliwości samorealizacji.

Przedsięwzięcie jest realizowane ze srodków pochodzacych ze „Stypendium Twórczego Miasta Krakowa”.


Leave a comment